piątek, 3 listopada 2017

[RECENZJA] "Ladies Man" Katy Evans

  Ladies Man opowiada o losach pobocznych bohaterów z serii Manwhore, którą pokochałam całym sercem. Z niecierpliwością czekałam na historię Giny i Tahoe, a co za tym idzie, aby dowiedzieć się, co dalej działo się w życiu Malcolma i Rachel. W końcu trafiła w moje ręce. Czy spełniła moje oczekiwania? 


Autor: Katy Evans 

Tytuł: "Ladies Man"

Data wydania: 15 października 2017

Liczba stron: 376

Kategoria: literatura obyczajowa, romans

  Są w twoim życiu takie lęki, których nie możesz sobie oszczędzić ani ty, ani żaden człowiek na Ziemi. Lęki tak głęboko zakorzenione, że nie ma w twojej duszy miejsca, w którym możesz się ukryć, nie ma sposobu, by im uciec. Chwytają cię, biorą w posiadanie, wyciskają z ciebie życie, dopóki nie budzisz się w nocy zlany potem, cały we łzach i boisz się dotknąć ziemi pod sobą, bo wciąż się czujesz, jakbyś spadał... i spadał... niekończący się upadek. Dopóki nie przerwie go boleśnie twarda powierzchnia.

  Tahoe Roth i Gina to najlepsi przyjaciele głównych bohaterów poprzednich części serii Manwhore. On jest niesamowicie bogaty, nieziemsko przystojny, jego spojrzenie hipnotyzujące, natomiast jego serce niedostępne. Nie wiąże się w związki, a seks traktuje jak dobrą zabawę i formę zapomnienia o problemach. 
  Gina to piękna dziewczyna z trudną przeszłością, która boi się znów zakochać. Coś jednak z ogromną siłą przyciąga ją do Tahoe, a ona przyłapuje się na tym, że coraz częściej o nim myśli. 
  Mimo że obydwoje o sobie fantazjują, pozostają jedynie przyjaciółmi. Po wielu wspólnie spędzonych chwilach zdają sobie sprawę, że czują do siebie coś więcej niż tylko chemię i fizyczne pragnienie. 
  Co z tego wyniknie? Czy obydwoje zaryzykują i ulegną uczuciom? 

  Jednym kciukiem przesuwa po ustach w prawo, drugim w lewo. Zaczyna we mnie płonąć jakieś nowe uczucie, coś innego niż ból, coś, czego nie rozumiem. I dopada mnie panika na myśl o tym, że na mojej twarzy nie ma ani odrobiny makijażu. Z każdym przesunięciem kciuków po moich ustach Tahoe coraz głębiej patrzy mi w oczy. A ja jestem naga – bardziej krępuje mnie nagość twarzy niż ciała. A on widzi moje pełne usta i duże, ekspresyjne oczy. Widzi całą mnie.

♡♡♡

  Recenzja raczej długa nie będzie, bo ile można rozwodzić się nad książką, w której się bezceremonialnie zakochałam? Katy Evans jak zwykle mnie nie zawiodła. Urzekła mnie świetnymi opisami, romantycznymi scenami i wciągającą fabułą. Po raz kolejny wywołała na moim ciele gęsią skórkę oraz spowodowała, że moje serce zabiło szybciej.

  Te niecałe czterysta stron pochłonęłam za jednym zamachem. Zostały napisane lekkim stylem, dzięki czemu przyjemnie się je czytało. Katy Evans zbudowała fantastyczne opisy, które nie męczyły, a przede wszystkim nie nudziły. Śledziłam je niemal z zapartym tchem w oczekiwaniu na dalszy rozwój wydarzeń, łaknąc więcej i więcej. Nie zaliczyłabym raczej Ladies Man do erotyku czy romansu, a do new adult, co było całkiem miłą, pozytywną odmianą. 
  
  Muszę przyznać, że w Manwhore nie przepadałam za Giną. Podpadła mi parę razy, poza tym pojawiała się dość rzadko, bym mogła poczuć do niej choć cień sympatii. W tej książce natomiast autorka dała mi szansę na poznanie jej nieco lepiej. Gina to dobrze wykreowana postać. Z łatwością się z nią utożsamiłam, śmiem również rzec, że ją polubiłam. Katy nadała wszystkim swoim bohaterom wady i zalety oraz takie cechy charakteru, które wyróżniały każdego z osobna. 

  Miałam jednak niedosyt po przeczytaniu książki. Odniosłam wrażenie, że przeczytałam jej wielki skrót. Jestem pewna, że autorkę stać na więcej. Tutaj przeskakiwała z wydarzenia na wydarzenie, nie zagłębiając się w nie zbytnio, czas akcji płynął szybko, czasami nie nadążałam co, gdzie i jak. Opisy i rozmowy były krótkie i bardzo ogólne, czego po Katy Evans się nie spodziewałam, bo zazwyczaj robiła odwrotnie, jakby nagle wcisnęła hamulec podczas pisania. 

  Mruży oczy i uśmiecha się z niedowierzaniem, a ja z szelmowskim uśmiechem zwijam bieliznę w kulkę i wrzucam do schowka.
- Czy ty właśnie zdjęłaś dla mnie majtki, ty niegrzeczna dziewczyno? - pyta śpiewnie.

- Jeśli uda ci się odgadnąć, które są moje, dostaniesz szóstkę z plusem i złoty medal- rzucam i wstrzymując oddech, unoszę rękę, po czym klepię go trzy razy w zrośnięty policzek. Następnie, nie dodając nic więcej, wysiadam z samochodu.

  Podsumowując, Ladies Man to kolejna świetna książka spod pióra Katy Evans, którą pokochałam całym sercem. Historia o Ginie i Tahoe pozwoliła mi poznać ich nieco lepiej i od innej perspektywy. Mimo tego jednego, wielkiego braku, książka podobała mi się niemniej niż Manwhore. Idealnie się uzupełniają i razem zajmują specjalne miejsce na mojej bibliotecznej półce. ;) 

  alexaandra_claire

  Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwo Kobiece

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz