wtorek, 5 września 2017

[RECENZJA] "Dance&Sing&Love. Miłosny Układ" Layla Wheldon

  Dobry wieczór we wrześniu! Wraz z rozpoczęciem nowego miesiąca mamy dla Was kolejną recenzję książki, która swoją premierę miała 17 sierpnia tego roku. "Dance&Sing&Love" to debiut literacki Sandry Sotomskiej kryjącej się za jej wattpadowym pseudonimem - Layla Wheldon. Pozycja ta długo utrzymywała się na szczycie listy bestsellerów Empiku jeszcze przed premierą, a na Wattpadzie osiągnęła ponad 2,5 miliona wyświetleń i pierwsze miejsce w kategorii Romans. Dobry marketing czy zasłużone laury? Zapraszam do lektury!

  Autor: Layla Wheldon

  Tytuł: "Dance&Sing&Love. Miłosny układ"

  Tytuł serii: "Dance&Sing&Love"

  Data wydania: 17 sierpnia 2017

  Liczba stron: 528

  Kategoria: literatura obyczajowa, romans

  Wydawnictwo: Editio Red

  Podobno doceniamy coś, dopiero jak to stracimy. Tak samo jest z ludźmi. Rozumiemy, jak bardzo są dla nas ważni, gdy musimy pozwolić im odejść.



  Główna bohaterka - Livia Innocenti - jest zawodową tancerką w zespole Black Diamonds. Występują podczas koncertów i teledysków gwiazd muzyki. Pewnego dnia dowiadują się, że sławny piosenkarz James Sheridan wynajął ich na swoją trasę koncertową po Europie. Livia i James poznają się w Rzymie, lecz on dla niej jest tylko zadufanym w sobie dupkiem, a ona dla niego jedynie irytującą tancerką. Dostają do zatańczenia kilka wspólnych duetów, co wymaga od nich wzajemnego zrozumienia się. W czasie, gdy tylko muszą jakoś się dogadać, dzieje się coś znacznie więcej. Wspólne spacery po odwiedzanych miastach, długie rozmowy i alkohol zbliży ich do siebie bardziej, niż mogłoby się wydawać. Czy coś takiego może zakończyć się szczęśliwie dla obu stron? 


♡♡♡

  Chciałam zadźgać Sheridana atrapą jego mikrofonu, której używał podczas treningu. Pragnęłam przywalić mu jego gitarą prosto w twarz. Udusić go gołymi rękami. Wskrzesić, a następnie utopić. Potem znowu przywrócić do życia i spalić na stosie.

  Z tańcem mam do czynienia od dziecka. Tańczyłam w różnych zespołach przez dłuższy okres swojego dzieciństwa i dojrzewania, teraz robię to jedynie dla siebie. Nadal jednak kocham to tak samo mocno, jak kochałam wcześniej. Niesamowitym uczuciem było móc połączyć obydwie moje miłości razem - taniec oraz książki. Z uśmiechem zaczynałam czytać tę pozycję, wręcz nie mogłam się doczekać, aż poznam historię w niej zawartą. Ten uśmiech jednak szybko znikł. 

  Ponoć początki powinny mieć to w sobie, żeby zachęcić czytelnika do brnięcia dalej w historię bohaterów. Powinny zmuszać odbiorcę do powiedzenia: "tak, chcę cię przeczytać, chcę więcej!". Zabierając się za wersję wattpadową (jakiś czas temu, nim wiedziałam, że będę czytać ją w papierowej), ciężko było mi przebrnąć przez sam prolog. Zrezygnowałam więc. Zaś teraz, gdy DSL stało się książką z prawdziwego zdarzenia, w dodatku z tak dobrymi opiniami, postanowiłam dać jej drugą szansę. Niestety, znów się zawiodłam na prologu, przez co nie byłam zbyt optymistycznie nastawiona do całości. Ciągłe przeskoki czasowe oraz nierozwinięte ważne kwestie, które mogłyby zostać dopowiedziane, a w istocie zostały całkowicie ukrócone, to coś, co dobrze nie zapowiada książki. Tym razem jednak udało mi się dotrzeć do pierwszego rozdziału. Dałam radę. Czy żałuję? Absolutnie nie.

  Uśmiech znów powrócił, tym razem jeszcze szerszy, a momentami nawet głupi.


  
  Już po kilku następnych rozdziałach przekonałam się, że dobrze zrobiłam, nie rezygnując na samym początku. Nie wiem, czy autorka po prologu zmieniła taktykę pisania książki, ale wciągnęłam się całkowicie. Pozwoliłam sobie stanąć obok Livii i obserwować jej zmagania w zespole,radzenie sobie z celebrytą, któremu woda sodowa uderzyła do głowy, zmieniające się uczucia oraz rosnącą miłość. Książka wyzwalała we mnie różne emocje, co nie pozwalało mi się nudzić. Śmiałam się (czasami aż do płaczu), wzruszałam i krzyczałam, mając ochotę wskoczyć do historii, żeby mocno potrząsnąć bohaterami. Podobało mi się również to, że mogłam poznać świat show-biznesu od tej drugiej strony, podobnie jak w uwielbianej przeze mnie Ostatniej Spowiedzi. Dance&Sing&Love ukazuje również tę ścieżkę miłości, która nie zawsze bywa kolorowa i usłana różami - jest brutalna, nieszczęśliwa i zdradliwa. Nie zmylcie się, ta pozycja nie jest ckliwym romansidłem, ani nudną historyjką dla nastolatek. 

  Ogromnego plusa daję również za kreację bohaterów. Każdy był wyjątkowy na swój sposób, nawet te drugoplanowe nie zlewały się w jedno. Wydawały się prawdziwe, wręcz rzeczywiste. Autorka nadała im zalety oraz wady, dzięki czemu łatwo przyszło mi utożsamienie się z nimi. Livia i James dostali ode mnie miano jednych z najbardziej irytujących bohaterów. Ona - bywała naiwna, głupiutka, nawet powiedziałabym, że dziecinna. Natomiast on... go przez połowę książki nie lubiłam, jak pewnie większość czytelników. W niektórych momentach wyzywałam go od najgorszych, by potem westchnąć, pokręcić głową z politowaniem i szczerze przyznać: "naprawiłeś to, masz gówniarzu wielkie szczęście". 

  Fabuła była jak najbardziej wciągająca i ciekawa, a przede wszystkim nietuzinkowa. Przyznam szczerze, iż troszkę spodziewałam się schematyczności, która aż nazbyt znana jest z wattpadowych opowiadań. Jasne, zdarzały się elementy występujące w typowych romansidłach, jednak nie raziły jakoś bardzo w oczy, więc dało się przeżyć. Co mnie zaskoczyło, a wręcz powaliło na kolana? Końcówka. To dopiero okazało się wielkim WOW. Z taką sceną jeszcze nigdy się nie spotkałam w książce. Z innych recenzji dowiedziałam się, iż zakończenie nie będzie happy endem. Myślałam raczej o czymś związanym z bohaterami, jakimś wydarzeniu między nimi, o relacjach, może o czyjejś śmierci. Ale żeby posunąć się do tego? Wątpię, by ktokolwiek się tego spodziewał, za co pokłony dla autorki. Końcówka na miarę naszych czasów, nie powiem. ;) 

  Sandra posługuje się lekkim, prostym stylem i przede wszystkim bogatym językiem, który ułatwia wdrążenie się w historię. Jak na debiut, książka została dobrze napisana. Ciekawie przedstawia perspektywę i myśli bohaterki, dodając do tego mały smaczek w postaci paru rozdziałów widzenia oczami Jamesa, którym jedynie podsyciła mój apetyt na więcej. Zdarzały się potknięcia. Jak każdemu autorowi.

  Tytuł książki brzmi "Dance&Sing&Love". Śledząc losy Livii i Jamesa, miałam wrażenie, że czytam tylko o LOVE. Zawiodłam się. Zawiodłam się, bo naprawdę liczyłam na motyw tańca, szczególnie tańca, bo śpiew był jedynie drobnym elementem, małym punktem w tle. W pierwszych rozdziałach faktycznie dostałam to, co chciałam. Zaś gdy pojawił się James, miłość stała się głównym wątkiem, a taniec jedynie tym, na czym autorka oparła swoją powieść. Poczułam się ciut oszukana, ponieważ nie tego oczekiwałam. Nie to widziałam w reklamach wydawnictwa, zdjęciach z cytatami i sloganach promujących książkę. 
   
  Przymknęłam lekko oczy i skupiłam się na muzyce. Czułam rytm wewnątrz siebie, jakby zgrał się z moim przyspieszonym pulsem.

  "Dance&Sing&Love. Miłosny układ" to dobry debiut polskiej autorki z pewnością zasługujący na brawa. Historia pełna zwrotów akcji, wzlotów, upadków i namiętności. Przede wszystkim to rollercoaster emocji, który nie pozwoli ci odłożyć lektury na później. Wciągnie cię do reszty, a potem pozostawi po sobie niedosyt i ból oczekiwania na kolejny tom oraz dalszy rozwój wydarzeń. Liczę na to, iż jeszcze doczekam się upragnionego tańca i dobrego zakończenia. 
  Polecam ją fanom young/new adult, romansów i obyczajówek. To książka, obok której nie można przejść obojętnie. 

 Za egzemplarz ogromnie dziękuję wydawnictwu Editio Red. 



  alexaandra_claire













2 komentarze:

  1. Widzę, że podczas czytania towarzyszyły Ci mieszane uczucia. Ja również miałam podobnie i mogłabym co nieco wytknąć tej powieści, jednak w ogólnej ocenie naprawdę mi się podobała. Zatem obie teraz czekamy, co pojawi się w następnym tomie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę powiedzieć to samo co Ty. Jestem ciekawa, co autorka wymyśli i zaserwuje nam w drugim tomie. Aż mnie zżera od środka. Mam nadzieję, że Sandra stworzy coś jeszcze lepszego, niż "Miłosny układ" i z czystym sumieniem będę mogła napisać o tym same pozytywy. :)

      Usuń