sobota, 16 września 2017

[RECENZJA] "Sny Morfeusza" K. N Haner

  No i kolejna powieść Kasi wpadła w moje ręce. Już od dawna planowałam ją przeczytać, lecz dopiero teraz mogłam ten plan zrealizować. Tym bardziej, że uwielbiam romanse połączone z nutką akcji oraz niebezpieczeństwa. Dlatego też z ogromną nadzieją i ekscytacją otworzyłam tę książkę. A z jakimi odczuciami ją zamknęłam? 



  Autor: K.N Haner

  Tytuł: "Sny Morfeusza"

  Tytuł serii: "Mafijna miłość"

  Data wydania: 3 lipca 2016

  Liczba stron: 416

  Kategoria: romans, erotyka

  Wydawnictwo: Editio Red

  Czy da się opisać tęsknotę za ukochaną osobą? Można spróbować ale nikt kto tego nie doświadczył, nigdy tego nie zrozumie. Jak oddychać, gdy nie ma przy tobie najważniejszego składnika twojego tlenu? Jak budzić się rano, gdy nie ma najważniejszej części twojego dnia? Jak zasypiać, gdy nie ma przy tobie najlepszego czynnika dobrych snów?
  
  Książka opowiada o Cassandrze Givens, która, chcąc rozpocząć nowy rozdział w życiu, przeprowadza się do Miami. Rozmowa kwalifikacyjna o wymarzoną pracę nie idzie jednak tak, jak sobie to zaplanowała. Bohaterka poznaje Adama McKeya - nowego szefa - od samego początku zwiastującego kłopoty. Początek ich współpracy nie zwiastuje niczego dobrego, podobnie jak impreza w klubie, do którego Cassandra nigdy nie powinna była trafić. Adam wciąga ją w romans, a jednocześnie w niebezpieczny i ryzykowny układ. Ona ulega mu, zupełnie tracąc dla niego głowę. Czy taki związek w ogóle ma szansę istnieć? Czy ta historia może skończyć się szczęśliwie?

  Warto walczyć o kogoś na kim nam zależy. Nieważne czy to największy dupek na świecie, czy książę na białym rumaku.

♡♡♡
  
  Może zacznę od tego, że ani trochę nie polubiłam głównych bohaterów. Cassandra to głupiutka panienka, która nie potrafi swojego pożądania utrzymać na wodzy, a Adam to dupek do potęgi entej, który nie myśli głową, a... tym, co ma na dole. :) Duet idealny, czyż nie? Miałam ochotę rozszarpać ich oboje. 

  Strasznie mnie denerwowały ich wieczne sprzeczki, a potem seks na zgodę, bo Cassandra zamiast się ogarnąć i mu wygarnąć wszystko prosto w twarz, to ulegała pożądaniu za każdym razem. Miałam wrażenie, iż to wokół tego dzieje się książka. Gdy sytuacja zaczęła się powtarzać już któryś raz z kolei, chciałam odłożyć książkę, bo robiło się nudno. Całe szczęście, że pojawił się nagły zwrot akcji, który odwiódł mnie od głupiego pomysłu. 



  Jak przy "Na Szczycie", wciąż twierdzę, iż Kasia potrafi stworzyć prawdziwy rollercoaster emocji. Płakałam jak mops, naprawdę. Liczne zdarzenia i potyczki nie pozwalają oderwać się od historii, a z każdą następną stroną robiło się coraz ciekawiej i niebezpieczniej. Wkurzałam się, płakałam, krzyczałam, cieszyłam się, a to jest to, co w książkach kocham najbardziej.

  Mimo mojej sympatii do autorki oraz pozytywnego nastawienia do tej książki, muszę powiedzieć, iż troszkę się zawiodłam. Jestem absolutną zwolenniczką romansów. Uwielbiam obserwować narastające uczucia między bohaterami i ich historię. Co do miłosnej przygody Cassandry i Adama już nie tak bardzo mi się to uśmiechało. Dlaczego? Bo to wcale nie była miłość. Czytałam różne recenzje "Snów Morfeusza" i widzę, że nie tylko ja to zauważyłam. Miłość nie może opierać się na dominacji, brutalności oraz gwałcie. To, co połączyło tych dwoje, okazało się jedynie pożądaniem. Jak wspominałam o tym przy mojej opinii "Na Szczycie", co za dużo, to nie zdrowo. Granica ponownie została przekroczona. Tym bardziej, że sceny łóżkowe znajdowało się co kilka stron, w dodatku były przepełnione przekleństwami i okrucieństwem. Te momenty zamiast powodować ciepło na sercu, wzbudzały niesmak. Oczywiście jest wiele osób, którym to nie przeszkadza, a nawet powiedziałabym, że im się to podoba, nie oceniam. Lecz ja jestem przeciwniczką takich toksycznych relacji (inaczej tego się nazwać nie da), na tym nie da się zbudować miłości opartej na bezpieczeństwie i zaufaniu. 

  Co muszę zdecydowanie pochwalić? Zauważyłam poprawę stylu, jakim posługuje się autorka. W "Snach Morfeusza" jest znacznie mniej błędów, opisy są bogatsze, a język bardziej nabrał kolorów, że tak to ujmę. Kasia się rozwija i to widać. Za to ogromny plus dla autorki oraz książki. 

  Są takie miejsca, w których nigdy nie powinniśmy się znaleźć. Są tacy ludzie,
których nigdy nie powinniśmy poznać. Są też takie chwile, w których jest za późno
na to, by się wycofać, i wtedy już nic nie zależy od nas samych. Tak naprawdę nic nie zależy ode mnie od chwili, w której go poznałam.

  Reasumując, "Sny Morfeusza" to brutalny erotyk dla czytelników o mocnych nerwach. Ciągłe zwroty akcji i niebezpieczeństwa nadają powieści charakteru. Zdecydowanie nie jest to zwykły, szablonowy romans, jakich teraz pełno. Mimo niektórych sprzeczności, nie żałuję, że przeczytałam tę książkę i wciąż kibicuję Kasi w jej pisarskiej karierze, a także z niecierpliwością czekam na jej kolejne utwory. 

  alexaandra_claire

  Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Editio Red. :) 

  
  

1 komentarz:

  1. Zgadzam się - dla mnie też ta cienka granica między erotykiem, a pójściem o krok dalej, została przekroczona. Ale tak jak słusznie napisałaś - są osoby, którym to odpowiada :) Ilu czytelników - tyle gustów, można by powiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń