sobota, 21 lipca 2018

[RECENZJA] Perełka literatury kobiecej? - "LOVE Line" Nina Reichter

  Na początek słowem wstępu i kwestia organizacyjna bloga. 

  Nie było nas dobrych kilka miesięcy. Zero recenzji. Zero postów, czy to tutaj, czy na Facebooku czy na Instagramie. Musiałyśmy niestety zawiesić naszą działalność ze względów prywatnych i pisarskich. Ostatnio jednak po paru dyskusjach doszłyśmy z Zuzą do wniosku, że warto wznowić stronę, że żal porzucać coś, w co jednak włożyłyśmy mnóstwo pracy oraz serca. Więc jesteśmy! :D Wracamy z jeszcze większą motywacją, energią oraz zapałem do działania. Mamy nadzieję, że ktoś tu jeszcze z nami pozostał!

  Autor: Nina Reichter

  Tytuł: "LOVE Line I"

  Data wydania: 25 października 2017

  Tytuł serii: "LOVE Line"

  Liczba stron: 488

  Kategoria: literatura kobieca

  Wiesz, co kiedyś usłyszałem? Że znacznie łatwiej jest udawać miłość, gdy jej nie ma... niż ukryć, że kogoś kochasz, gdy tak jest.

  A teraz przechodzimy do sedna dzisiejszego postu. 

  Twórczość pani Niny miałam przyjemność poznać poprzez serię Ostatnia spowiedź, która urzekła mnie stylem, w jaki została napisana, i niesamowicie wzruszającą historią. Po kilku latach w końcu w swoje ręce dostałam kolejne dzieło tej autorki, tym razem w bardziej… dojrzalszym klimacie oraz w pięknej oprawie wizualnej. Czy powieść LOVE Line dotrzymało poziomem Ostatniej spowiedzi
Główna bohaterka, Bethany McCallum jest dziennikarką popularnego magazynu dla kobiet, która otrzymuje zlecenie napisania artykułu mającego na celu zdradzenie, jak naprawdę działają zawodowi podrywacze i że nie zawsze funkcjonują oni zgodnie z zasadami. Dzięki temu poznała Matthew Hansena – mężczyznę, który swój sukces zawdzięcza znanej audycji radiowej LOVE Line doradzającej kobietom w sprawach sercowych i relacjach damsko-męskich. Beth chciała jedynie zdobyć od niego informacje, lecz nie spodziewała się, że oprócz informacji zdobędzie też coś więcej…

♡♡♡

  Psycholog był wręcz bajecznie profesjonalny, przyjmował wszystko, jakby to było normalne, choćby ktoś przyszedł do niego z uzależnieniem od cerowania dziurawych skarpet. Był formą przyjaciela dla dorosłych – czyli dla dużych dzieci, obdartych z naiwności.

  LOVE Line jest nietypową książką o miłości, która ciągnie za sobą kilka innych ciekawych wątków. Jest dojrzała i wymaga większego skupienia, więc ci, co szukają zwykłego „odmóżdżacza”, to źle trafili. 

  Powieść ta urzekła mnie głównie pod względem stylu, w jakim została napisana. Bogactwo słów, dokładność opisów, naturalność dialogów, lekkość – idealny zestaw, aby rozkochać w sobie czytelnika. Już przy Ostatniej spowiedzi chwaliłam niesamowity warsztat autorski, którego pani Ninie niejedna osoba mogłaby pozazdrościć, i tutaj również nie zawiodła. To jest bardzo istotny element wyróżniający jej książki. Gdyby ktoś poprosił mnie o pozycję napisaną w nietuzinkowy sposób, która wciągnie odbiorcę w swój świat bez reszty, bez zastanowienia poleciłabym właśnie LOVE Line

  Tematy poruszane w książce skłaniają do myślenia. Wymagają skupienia i tego, aby czytelnik poświęcił im nieco więcej czasu, niż żeby jedynie przejechał po nich wzrokiem, a potem przewrócił stronę na następną. Ma to swój duży plus, bo to także jest element, który tę powieść wyróżnia spośród innych na półce z literaturą kobiecą. Nie opiera się na kilku typowych schematach, ale jest oryginalna i ma w sobie to coś, co przyciąga. 

  Bohaterowie z biegiem trwania historii zostali poddani różnym analizom, ich otoczenie również. Odbierałam wrażenie, że wszystko było rozkładane na czynniki pierwsze, dokładnie opisywane, wręcz skanowane przez czujny wzrok autorki. Czy to zaliczyłam do plusów, jak poprzednie wymienione przeze mnie aspekty, które zawiera książka? No nie do końca. Mówi się, że „co za dużo, to niezdrowo”. Zauważyłam, że wiele pisarzy ma problem ze znalezieniem złotego środka, tutaj sytuacja wyglądała bardzo podobnie. Pani Nina ciut przesadziła z ilością opisów, których było w tej pozycji aż nazbyt dużo. Akcja momentami traciła swój dynamizm i nudziła. Przez pierwszą połowę ledwo przebrnęłam, bo miałam wrażenie, że już nic ciekawego się nie wydarzy, że to jest wszystko, co autorka chce nam, czytelnikom, w tej książce przekazać. Za bardzo uwaga skupiała się na tych wątkach bardziej psychologicznych, niż na rozwoju i tempie fabuły. Oprócz tego czytanie utrudniła masa tak zwanych „zapychaczy”, czyli zbędnych dodatków w postaci zwyczajnych czynności wykonywanych przez bohaterów. Gdyby tak większość z nich usunąć, przebrnięcie przez  całość byłoby znacznie łatwiejsze, przyjemniejsze i przede wszystkim – nie byłoby męczące. 


  To, ile komuś dajesz, powinno być odbiciem tego, ile on daje tobie. A nie tego, jak bardzo chcesz z nim być.

  LOVE Line to książka z pewnością niezwykła wśród innych z tego samego gatunku, czy to autorów zagranicznych czy polskich. Hipnotyzująca, wciągająca w przedstawiony nam świat, pełna wzlotów i upadków głównych bohaterów oraz opowiadająca o miłości wbrew wszelkim przeciwnościom losu. Po zwalającej z nóg końcówce zdecydowanie sięgnę po drugi tom, który, swoją drogą, wychodzi już niedługo. 

  Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res i samej Autorce oraz przepraszam za takie opóźnienie z opublikowaniem recenzji. 

  alexaandra_claire