Autor: Anna Bellon
Tytuł: "Uratuj mnie"
Data wydania: 28 września 2016
Liczba stron: 298
Kategoria: dla młodzieży, young adult, obyczajowa
W
czytaniu najlepsze jest to, że przestajesz żyć swoim życiem, a
zaczynasz żyć życiem bohaterów.
Uratuj
mnie
opowiada o Mai, która straciła brata w straszliwym wypadku
samochodowym, i do dzisiaj nie potrafi pogodzić z się z jego
śmiercią. W szkole z nikim się nie konfrontuje, z nikim nie
rozmawia. Do momentu, aż poznaje Kylera. Obydwoje nie mogliby żyć
bez muzyki, jest ich ukojeniem i pewnym zapomnieniem o szarej
rzeczywistości oraz problemach. Ich relacja z czasem zaczyna się
rozwijać, a bariera Mai, którą wokół siebie stworzyła, coraz
bardziej się kruszy.
♡♡♡
Bo przyjaciele, nie są tylko od pocieszania, gdy użalasz się nad sobą. Są od kopnięcia cię w tyłek, kiedy chcesz się poddać.
Na
początek chciałabym pogratulować Ani bestsellerowego debiutu. W
dzisiejszych czasach, kiedy książki pisze i wydaje coraz więcej
osób, nie jest łatwo się przebić. Mogę szczerze powiedzieć, że
Ania w tak młodym wieku już osiągnęła sukces i jak widać, nie
osiadła na laurach, bo ostatnio ukazała się druga część serii
The
Last Regret –
Nie
zapomnij mnie.
Powieść
ta jest dobrą książką young adult. Ania świetnie odnajduje
się w tym gatunku, co dało się zauważyć podczas czytania. Ma
wszystko, czego tak naprawdę można oczekiwać od młodzieżowej
obyczajówki. W dodatku autorka ma bardzo lekki styl pisania, dzięki
czemu powieść czytało mi się błyskawicznie. Oczywiście w
pozytywnym znaczeniu.
Świat przedstawiony w Uratuj mnie był niezwykle rzeczywisty i prawdziwy, dzięki czemu mogłam śledzić losy bohaterów tak, jakbym stała tuż obok nich, a to w książkach uwielbiam najbardziej. Spójność i płynność fabuły to również ogromne zalety tejże pozycji.
Z
Maią bardzo szybko się utożsamiłam. Nie dość, że mamy podobny
gust muzyczny, to jeszcze książkowy. W pewnych momentach doskonale
rozumiałam bohaterkę. Może bywała czasami irytująca i
podejmowała głupie decyzje (wtedy krzyczałam: „Maia, co ty, do
cholery, wyprawiasz?!; i kręciłam z politowaniem głową), ale
myślę, że udało jej się wzbudzić moją sympatię. Podobnie
Kyler i reszta zespołu. Nie miałam żadnego problemu z wyobrażeniem
sobie całej postaci danego bohatera, co nie zdarza się często.
Autorka doskonale ich dopracowała. Co więcej, zaobserwowałam, że
przelała mnóstwo swoich emocji, doświadczeń, a co za tym idzie –
charakteru – w to, żeby jej postacie stały się takie, jakie są.
Nie
proś życia o wieczność, proś je o to, by po porostu było.
Czasem jest złe. Czasem jest wręcz beznadziejnie złe. Ale właśnie
wtedy, właśnie wtedy, gdy już gorsze być nie może, może być
tylko lepsze. I kiedyś będzie. Jeśli tylko będziesz o nie
walczyć.
Niestety,
są pewne minusy, o których muszę powiedzieć. Przede wszystkim
dialogi. Nie mówię tu o całokształcie, ale w pewnych momentach
rozmowy między bohaterami wydawały się po prostu sztuczne. Reakcje
danej postaci sprawiały wrażenie nieadekwatnej do wypowiedzi innej.
Niektóre dialogi pojawiały się znikąd i wtedy w ogóle nie
wiedziałam, o co chodzi. Zadawałam sobie pytanie: „czy jakiś
fragment przypadkiem nie został tutaj wycięty?”. Wiem, że
autorka wprowadzała pewne modyfikacje w tekście, dodawała sceny,
uzupełniała i usuwała, ale niekiedy w pewnych miejscach coś mi
nie zgrzytało.
Mimo
tego, iż Uratuj mnie to naprawdę dobra historia, cały czas miałam
wrażenie, że to nadal jest tylko wattpadowe opowiadanie. Zdarzało
się dużo schematycznych sytuacji znanych z prac umieszczanych na
tym portalu, sama książka jest napisana w typowym dla Wattpada
stylu i już po pierwszych kilku rozdziałach było to zauważalne.
Tak jak Ania dopracowała bohaterów i świat, tak dopieszczenie
samego tekstu i jego charakteru jej się nie udało. Mam nadzieję,
że przy następnych częściach będę mogła z ulgą powiedzieć,
iż pod tym względem jest znacznie lepiej.
Od
tej książki tytuły rozdziałów zaczęły być moją zmorą. Nie.
Temu mówię nie. Dlaczego? Spojlery. Po przeczytaniu nagłówków
już wiedziałam, co się wydarzy. Próbowałam na nie nie patrzeć,
ale były one tak duże, że nie dało się ich z ulgą pominąć.
Żeby
zatuszować kilka wpadek, przypomniałam sobie o jeszcze jednym,
bardzo ważnym aspekcie. Muzyce. Muzyce, która odgrywa bardzo dużą
rolę w tej książce. Jej motyw Ania pokazała doskonale, dzięki
czemu tę pozycję można uznać za wyjątkową. Szczerze kibicowałam
zespołowi The Last Regret i gdyby istnieli naprawdę, byłabym ich
wielką fanką. Z przyjemnością przeczytam kolejne części serii,
żeby chociaż poznać dalsze losy ekipy.
Nawet
największy bałagan może zmienić się w coś pięknego. Gdy
nadejdzie ten moment, nie cofaj się i zaryzykuj.
Uratuj
mnie Anny Bellon to dobry debiut literacki idealnie wpasowujący
się w klimaty young adult. Jest to polska mieszanka wybuchowa
Colleen Hoover, Jennifer L. Armentrout oraz Kirsty Moseley.
Wzruszająca, wciągająca i elektryzująca. Mimo kilku rażących
wad, książka zasłużyła na miano bestsellera.
Aniu,
tylko tak dalej, bo czekam na więcej! ;)
Dla zainteresowanych link do wattpadowego profilu Ani:
https://www.wattpad.com/user/AnaLeFay
alexaandra_claire
Ja chyba sobie odpuszczę tą pozycję, chociaż fabuła brzmi całkiem okej. Po prostu naczytałam się tyle opinii, dzięki którym wiem, że są w tej książce rzeczy które bardzo mnie irytują a chyba nie chcę czytać czegoś na siłę. Ale oczywiście wielkie gratulacje dla Ani :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i serdecznie zapraszam do siebie,
BOOK MOORNING
Myślę, że nie warto jednak zniechęcać się tymi wadami i przeczytać, a potem samemu się przekonać. Opinie o "Uratuj mnie" są bardzo podzielone, a książka, według mnie, zasługuje na miano dobrej. Ale faktycznie, jeśli Cię do niej nie ciągnie, nic na siłę. ;)
UsuńRównież pozdrawiam i na pewno zajrzę.